fot.: Polsat

Karol Strasburger dla tvpolsat.info: „Lubię brać udział w projektach, które nie przechodzą bez echa”

Karol Strasburger, jeden z uczestników „Lepiej późno niż wcale”, odpowiada nam o udziale w show Polsatu. Co skłoniło go do wystąpienia w programie? Jakie zadanie było dla niego najtrudniejsze do wykonania? Jak ocenia Rafała Masnego?

Z Karolem Strasburgerem rozmawia Krzysztof Machajski, tvpolsat.info.

Panie Karolu, program „Lepiej późno niż wcale” jest prezentowany jako hit stacji.

Bardzo mnie to cieszy. Liczę na to, że tak będzie. Lubię brać udział w projektach, które nie przechodzą bez echa.

Dlaczego zgodził się Pan na wzięcie udziału w „Lepiej późno niż wcale”?

Jest to wyzwanie i przygoda. Nigdy nie byłem w Azji i pewnie prywatnie nigdy bym nie pojechał. Zrobiliśmy około 30 tys. km. Samemu nie byłbym w stanie znaleźć tych wszystkich miejsc i ich zobaczyć. Jest to wyjątkowa okazja, aby poznać część świata, która jest dla nas bardzo odległa i tajemnicza. Udało nam się wejść w środek tego świata. Wszystko to było możliwe dzięki świetnej realizacji. Tu troszkę wazelinki dla firmy Golden Media Polska, która była producentem programu. Wykazano się świetnym przygotowaniem, organizacją i pomysłem. To produkcja przygotowywała dla nas wiele rzeczy, z którymi musieliśmy się zmierzyć. Żadne biuro podróży nie zrealizowałoby tej wyprawy.

Rafał Masny jest znany przede wszystkim młodszym widzom. Jak ocenia Pan jego rolę w programie. Co ciekawego wniósł do tego projektu?

Różnica wieku między nami jest dość duża. Jako, że już poznaliśmy się, to mogę powiedzieć, że nie jest to głupi gówniarz, który ma przewrócone w głowie. Okazał się być dojrzałym, fajnym, inteligentnym chłopakiem, znającym języki.

Pomagał w zadaniach? Był dla was przewodnikiem?

Nie był nikim takim do końca. Byliśmy wszyscy tacy sami. Założenie było takie, że mamy kogoś, kto teoretycznie lepiej porusza się w Internecie i nowoczesnym świecie, a my starcy sobie z tym nie radzimy.

Ja bym tak nie powiedział.

Jest takie myślenie. Trafiło jednak na ludzi, którzy świetnie sobie radzą z nowymi technologiami. Może miejscami nawet lepiej od Rafała. Jestem gadżeciarzem. Siedzę w tym po uszy. Wszystko próbuję poznać. Staliśmy się w programie partnerami. Każdy dawał coś od siebie. Rafał dawał nam dużo radości, która wynika z jego nieprzygotowania do dorosłego życia. Każdy młody człowiek ma w sobie taki wewnętrzny bałagan. Nie chcieliśmy Rafałowi ojcować, ale kilka wojskowych uwag zostało mu przekazanych, np. jak słać łóżko czy ustawiać buty.

Jakie najtrudniejsze zdanie musieliście wykonać w programie?

Trudnym zdaniem było zmierzenie się ze szkołą umierania. Uciekliśmy, bo to było dla nas za trudne. Rafał zdecydował się skoczyć z 10 m do wody. Ja skoczyłem z 5 m, ale na głowę. To było trudne o tyle, że trzeba było zaufać organizatorom lub naturze, że ta woda ma trochę więcej niż 2 m. Takich przygód było wiele. Walka z zawodnikami sumo uświadamia słabość każdego człowieka. Myśleliśmy, że mamy wielką siłę, ale jak spotkaliśmy się z tymi facetami ważącymi po 200 kg, to nie było szans, żeby zrobić im jakąkolwiek krzywdę.

Zaprośmy naszych Czytelników do oglądania „Lepiej późno niż wcale”.

Co tydzień będzie działo się wiele rzeczy, które przeżywaliśmy. Warto je zobaczyć, bo dzięki temu można będzie wyjechać do Azji nie ruszając się z domu.

Dziękuję za rozmowę.

Krzysztof Hanke dla tvpolsat.info o programie „Lepiej późno niż wcale”

„Lepiej późno niż wcale” można oglądać w piątki o 21:30 w Polsacie.