Praca reportera jest nieprzewidywalna. Ewa Żarska dla tvpolsat.info

„Dziennikarka Polsatu zaorała kiboli na wizji” – to tytuł artykułu z satyrycznego serwisu ASZdziennik, który tym razem opisał całkowicie prawdziwą sytuację. Film z anteny Polsat News, w którym Ewa Żarska, reporterka stacji, spokojnie odpowiada na wulgarne przyśpiewki uczestników Marszu Niepodległości, stał się wczoraj hitem Internetu, a w komentarzach pojawia się mnóstwo pochwał dla dziennikarki.

Hit Internetu

Wczoraj podczas programu „To jest dzień” w Polsat News dwie grupy uczestników Marszu Niepodległości zakłóciły relacje reporterów stacji. Najpierw Michała Giersza, a później Ewy Żarskiej. Ci drudzy śpiewali „J*bać, j*bać TVN”, na co dziennikarka spokojnie odpowiedziała im: „No to jest Panowie Polsat”. I to właśnie ta sytuacja z anteny Polsat News stała się hitem na wielu portalach, w tym na Wykopie czy Facebooku. Internauci udostępniali nagranie, będąc pod wrażeniem reakcji dziennikarki.

Trudna praca reportera

Jak tłumaczy w rozmowie z serwisem tvpolsat.info Ewa Żarska, wejścia live mają to do siebie, że reporter i ekipa nie są w w stanie wszystkiego dokładnie zaplanować i przewidzieć. – To jest właśnie specyfika wejść na żywo na antenę, że wszystko może się zdarzyć. Dlatego trzeba mieć wtedy zawsze oczy dokoła głowy i jednak kontrolować sytuację wokół. Zwłaszcza przy okazji takich wydarzeń jak wczorajsze. Tu może wydarzyć się wszystko. Ci dwaj młodzi Panowie bardzo chcieli „zaistnieć” w telewizji, szkoda tylko, że w taki sposób. Wulgaryzmy były zupełnie niepotrzebne i nie na miejscu – mówi nam Ewa Żarska. Dodaje, że niepotrzebne było również obrażanie innych mediów. – Szkoda, bo to był przecież pierwszy marsz w historii od pięciu lat bez poważnych incydentów a coś takiego to jednak zawsze jakaś rysa – dodaje. Reporterka Polsat News podkreśla, że incydentu nie można usprawiedliwiać młodym wiekiem mężczyzn, bo było tam też bardzo wielu fajnych, młodych ludzi, którzy szli w tym marszu i potrafili świętować.

Przygotowanie reportera

Ewa Żarska tłumaczy nam, że reporter i ekipa mogą przewidzieć tylko pewne, wybrane sytuacje, w zależności od wydarzenia, które jest przez nich obsługiwane. – Możemy się w pewien sposób przygotować. Określone sytuacje wymagają określonych zachowań ze strony reportera, tak by nikogo nie obrazić, by nie prowokować. Ale oczywiście nie jesteśmy w stanie przewidzieć co się wydarzy. Jak wyjaśnia Ewa Żarska, reporter nie pracuje jednak sam. – Zawsze jest z nim operator, który też często jest wsparciem i oczami, które widzą co się dzieje za plecami reportera na live, wiele razy jest też dźwiękowiec, który bardzo często niepożądanych „gości” nie dopuszcza przed kamerę.

Sposób na nieprzewidziane sytuacje

Co więc może zrobić reporter, w takich momentach, jak wczoraj, gdy przed kamerą pojawi się ktoś niepowołany? Dziennikarka Polsat News mówi nam, że wtedy chyba tylko spokój może reportera uratować. – Ale to też nie zawsze jest możliwe – podkreśla. Tłumaczy, że spokój może pomóc wybrnąć z takiej sytuacji do pewnego momentu. Czasami też ratuje śmiech albo żart. Bywa jednak, że pozostaje już tylko ewakuacja ekipy. – Na szczęście ten ostatni ratunek to już skrajne przypadki. Ja zdecydowanie wybieram śmiech i żart. Bo spokój i opanowanie… nie zawsze się udaje – podsumowuje z uśmiechem Ewa Żarska.