15 grudnia w serwisie Polsat Box Go zadebiutował thriller obyczajowo-kryminalny "Grzechy sąsiadów". Jest to opowieść o relacjach pomiędzy bliskimi, jak i dalszymi osobami. Historia pełna tajemnic i namiętności.
15 grudnia w serwisie Polsat Box Go zadebiutował thriller obyczajowo-kryminalny „Grzechy sąsiadów”. Jest to opowieść o relacjach pomiędzy bliskimi, jak i dalszymi osobami. Historia pełna tajemnic i namiętności.
Serial otwiera scena znana ze zwiastuna produkcji. Widzowie poznają młodego Kubusia, który wraca z klaunem do domu. Na oknie widać ślady krwi. Antycypacja jest stałym elementem „Grzechów sąsiadów”. Na początku każdego z odcinków pokazywane jest to, co wydarzy się później.
Ale wróćmy do początku. Głównymi bohaterami jest młoda para – Ewa i Piotr (w tej roli Marianna Zydek i Michał Żurawski). Widz poznaje ich w momencie oczekiwania porodu dziecka i planu przeprowadzki na podmiejskie osiedle domków jednorodzinnych. Bohaterowie nie sprawiają jednak wrażenia, aby byli w sobie zakochani. Szczypty pikanterii dodaje fakt, że rodzice Ewy nie chcą znać córki. Młoda dziewczyna nosi pod sercem dziecko poczęte, przynajmniej według oficjalnych wieści, metodą in vitro.
Ewa i Piotr od razu zaprzyjaźniają się z sąsiadami zza ściany – Judytą i Szczepanem (Marta Żmuda-Trzebiatowsk i Sebastian Fabijański). On – policjant zwalczający przestępczość narkotykową, ona – trenerka. Wspólnie wychowują Kubusia. Wierzchołkiem sąsiedzkiego trójkąta jest starsza para – Liliana i Kacper (Jowita Budnik i Mirosław Baka).
Serial, który się dłuży
„Grzechy sąsiadów” to serial, na który czekałem. Produkcja zapowiadała się naprawdę obiecująco. Opis fabuły wydawał się ciekawy, zaś trailer pobudził jeszcze bardziej apetyt na przykuwający uwagę thriller
Muszę przyznać, że pierwszy odcinek rozpoczyna się naprawdę dynamicznie. Co chwilę na ekranie pojawiają się nowi bohaterowie. Nawet biednie wyglądająca akcja likwidacji dziupli narkotykowej nie psuje pierwszego, dobrego wrażenia. Można się wzruszyć, gdy Piotr czyta szkic recenzji koncertu znajomego muzyka – Kaina (Paweł Małaszyński).
Tempo niestety siada z upływem czasu. Moją uwagę przykuła scena pikniku obu rodzin. Przez niemal 1/5 odcinka pary po prostu ze sobą rozmawiają o miłości. Natomiast postacie, które były mocno akcentowane na początku, giną w fabule. Cała uwaga skupia się na sąsiedzkim trójkącie.
Największą zagadką dla mnie jest Kubuś, czyli syn Judyty i Szczepana. Jest on główną postacią w antycypacjach. Natomiast w pierwszych odcinkach występuje w kilku scenach, które mają pokazać pozytywne emocje, jakie wywołuje dziecko. W momentach, w których rodzice dobrze się bawią, Kubusia po prostu nie ma. Dziecko grzecznie śpi? Może ta tajemnica rozwiązuje się w kolejnych odcinkach.
Najciekawszym elementem fabuły jest postać grana przez Mirosława Bakę. Aktor idealnie wcielił się w wrednego sąsiada, który potrafi uprzykrzyć życie innym. Sceny z udziałem Kacpra doskonale pokazują, jak zaślepia chęć zemsty.
Dopełnieniem produkcji jest nijaka muzyka. Na pewno nie przeszkadza w oglądaniu – jest, bo jest. Odpowiedzialny za nią jest Wojciech Beszłej, znany z serialów obyczajowych ATM Grupy: „Pierwsza miłość”, „Święty” i „Uroczysko”. Ta nijakość idealnie komponuje się ze scenariuszem.
Czy warto obejrzeć „Grzechy sąsiadów”? Moim zdaniem nie. Warto jednak samemu się o tym przekonać. Tylko ostrzegam, pierwszy odcinek jest naprawdę wciągający. Można go już obejrzeć w serwisie Polsat Box Go.